czwartek, 1 marca 2012

Lou marcowa

Trochę lou' śkowego spamu.
Z okazji wyjścia na prawie wiosenny spacer,
który marnie się dla niej zakończył...
















... czy ja już pisałam,że mogłabym nie mieć żadnej lalki poza nią ?


***


Zdjęcia ( a raczej walka z aparatem) trwały krótko,
gdyż Lou zaliczyła bliskie spotkanie z błotem.
Dobrze,że nie z kałużą...





;)

13 komentarzy:

  1. Ło rany, śliczny z niej ciapuś ;)
    jest jedyna w swoim rodzaju!
    Mam nadzieję, że witrynkę otaczają wiązki lasera i został zainstalowany zamek szyfrowy z kluczem biometrycznym!!! Inaczej, moja droga, BÓJ się!
    W tej czapie nie ma sobie równych :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym swoim uroczym wyrazem twarzy + brudek, wygląda jakby miała się zaraz rozpłakać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale słodko :)

    Właśnie dlatego nie wychodzę na dwór z moimi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Umorsał się słodziak ;) Ma bajeranckie buciki :) Można kiedyś na nie zbliżenie zrobić?

    PS. Kupiłam lalkę!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że noska sobie nie rozbiła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. łojoooj! no jak to dziecko i upaćkać się musi :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Lou w tej czapie :D słodziak z niej
    Nawet umorusana błotem jest urocza :)

    OdpowiedzUsuń
  8. wcale Ci sie nie dziwie ze tylko ona by Ci wystarczyla bo jest przecudowna :] ale kurde nie bede sie powtarzac, no!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo dobrze ,ze małej nic się nie stało.Z błotkiem na twarzy czy bez i tak Lou jest urocza:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj... wygląda tak niewinnie, a psoci w błotku jak prawdziwe małe dziecko ;-)

    OdpowiedzUsuń