Trochę lou' śkowego spamu.
Z okazji wyjścia na prawie wiosenny spacer,
który marnie się dla niej zakończył...
... czy ja już pisałam,że mogłabym nie mieć żadnej lalki poza nią ?
***
Zdjęcia ( a raczej walka z aparatem) trwały krótko,
gdyż Lou zaliczyła bliskie spotkanie z błotem.
Dobrze,że nie z kałużą...
;)
Ło rany, śliczny z niej ciapuś ;)
OdpowiedzUsuńjest jedyna w swoim rodzaju!
Mam nadzieję, że witrynkę otaczają wiązki lasera i został zainstalowany zamek szyfrowy z kluczem biometrycznym!!! Inaczej, moja droga, BÓJ się!
W tej czapie nie ma sobie równych :D
Biedna Lou!!!:(
OdpowiedzUsuńZ tym swoim uroczym wyrazem twarzy + brudek, wygląda jakby miała się zaraz rozpłakać.
OdpowiedzUsuńAle słodko :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego nie wychodzę na dwór z moimi ;)
Umorsał się słodziak ;) Ma bajeranckie buciki :) Można kiedyś na nie zbliżenie zrobić?
OdpowiedzUsuńPS. Kupiłam lalkę!!! ^^
Adorable!
OdpowiedzUsuńDobrze, że noska sobie nie rozbiła :)
OdpowiedzUsuńłojoooj! no jak to dziecko i upaćkać się musi :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lou w tej czapie :D słodziak z niej
OdpowiedzUsuńNawet umorusana błotem jest urocza :)
wcale Ci sie nie dziwie ze tylko ona by Ci wystarczyla bo jest przecudowna :] ale kurde nie bede sie powtarzac, no!!!
OdpowiedzUsuńSłodziusia!
OdpowiedzUsuńOooo dobrze ,ze małej nic się nie stało.Z błotkiem na twarzy czy bez i tak Lou jest urocza:)
OdpowiedzUsuńOj... wygląda tak niewinnie, a psoci w błotku jak prawdziwe małe dziecko ;-)
OdpowiedzUsuń